Chcąc nie chcąc zostałam chyba mianowana jakąś technologiczno-społeczną feministką, na dodatek walczącą, bo zostałam poproszona o skomentowanie pewnej YouTube'owej sprawy. Chodzi o wideo na kanale pewnego gościa, który przegina z kawałami. Gościu posuwa się do całowania czy łapania za tyłek w imię oglądalności, a jakiś tydzień temu część amerykańskiego YouTube'a oburzyła się i zaczęła protestować. Najkrócej mogę skomentować to tak: i tak większość z was to nie obchodzi, a nawet jeśli zwrócicie uwagę to nie będziecie widzieli w tym nic zdrożnego.
Dialog? O roli płci? W internecie? Zabawne