Woda zaskwierczała pod silnikami futurystycznego ścigacza. Wraz z dwójką towarzyszy sunęliśmy po powierzchni zielonego Wenus, szukając surowców. Na moment przystanęliśmy, aby spojrzeć na ruiny aglomeracji, która za czasów Złotego Wieku przynosiła chlubę rasie ludzkiej. Dokładnie w tym samym miejscu byłem wczoraj. I przedwczoraj. I przed przedwczoraj. Co w tym wszystkim najbardziej niesamowite, powtarzalne Destiny nie było w stanie mnie znudzić.
Niesamowita ofiara własnej wielkości. Destiny – recenzja Spider’s Web